Z „grabiami” w plecach
Reagowałem na te prądy dość intensywnie – trzeba dać dużo z siebie aby dać sobie pomóc. Wracałem do domu bardzo zmęczony, spałem jak niemowlę po 10 godzin dziennie. Robiłem też sobie przerwy 1–2 dni.
1 stycznia 1997 — Wypadek
Wypadek na nartach w Val d’Isere. Jego efektem było kompresyjne złamanie kręgu L1 (pierwszy lędzwiowy). Szczęście w nieszczęściu – brak objawów neurologicznych — rdzeń i nerwy całe. W wyniku przeprowadzonej w Grenoble operacji zespolono pięć kręgów (L1 i po dwa wyżej i niżej) i stałem się „sztywniakiem” z „grabiami” w plecach – mam do dziś 10 śrub wielkości małego palca od ręki i dwie około 20 cm szyny w kręgosłupie. Po pół roku – po pełnym zespoleniu pozwolono mi wrócić do aktywności sportowo fizycznej. Wróciłem też do nart i to do mojej ukochanej formy czyli jazdy w świeżym śniegu poza trasami — w żlebach i na otwartych przestrzeniach.
Lata następne
W miękkim śniegu było ok. ale na trasach i to szczególnie gdy było twardo już po 1–2 dniach zaczynały boleć kolana i kręgosłup. Każde dobicie na muldzie to wyraźny dyskomfort, wieczorami ból kolan a w nocy trudno było się przewrócić z boku na bok bo tak bolał kręgosłup. Na kolana pomagały trochę kuracje poranne polegające na polewaniu ich 3 minuty lodowatą, a później 6 minut gorącą wodą, ale na kręgosłup nie. Próbowałem też różnych rehabilitantów i masażystów, wykonywałem różne ćwiczenia, ale poprawy nie było.
Do nart dobrze jest się kondycyjnie przygotować, ale biegać nie mogłem bo właściwie za każdym krokiem miałem uczucie że kręgi dobijają do siebie, uciskają jakiś dysk i był ból. Myślałem że tak już będzie do końca życia – byleby nie gorzej.
Jesień 2011
Poszedłem do Jacka Batora wypróbować ARPwave (*) – może to pomoże. Ku mojemu zdziwieniu znalezione w wyniku diagnostyki miejsca do terapii to wcale nie kręgosłup i kolana ale okolice łopatek i bioder. No ale trudno, postanowiłem kontynuować. Reagowałem na te prądy dość intensywnie – trzeba dać dużo z siebie aby dać sobie pomóc. Wracałem do domu bardzo zmęczony, spałem jak niemowlę po 10 godzin dziennie. Robiłem też sobie przerwy 1–2 dniowe w terapii bo chwilami było zbyt duże „zmęczenie materiału”. Po 10 sesji nie czułem wyraźnej poprawy, ale na nartach nie jeździłem więc trudno było powiedzieć. Dostałem też jako zadanie domowe serię ćwiczeń do wykonania. Z początkiem grudnia pojechałem na narty na lodowiec do Austrii i o dziwo kręgosłup nie bolał, kolana też nie. Wykonywałem co prawda dalej moją terapię zimno-ciepłą na kolana, ale po jakimś czasie przestałem i kolana dalej nie bolały. W nocy też było ok. Od tamtej pory wielokrotnie byłem już na nartach i ból się właściwie nie pojawia. W ramach przygotowań do sezonu czasem też ponawiam zestaw ćwiczeń który dostałem od Jacka. Ku mojemu zdziwieniu mogę też biegać bez problemu i bólu, choć akurat bieganie to nie moja ulubiona aktywność. Dla kondycji sporo jeżdżę na rowerze, ale jak na 52 letniego „inwalidę” to mam się bardzo dobrze a co najważniejsze dużo lepiej niż parę lat temu.