Ze słonicy w sarenkę w jedną sesję
Około 5 miesiąca ciąży ból pleców zaczął się robić nieznośny. Nie mogłam zasnąć bez leków przeciwbólowych. Po jednej sesji NTS i założeniu pasa Serola poczułam się zwinna i lekka jak sarenka.
Kiedy byłam w pierwszej ciąży poczułam gdzie mam staw krzyżowo-biodrowy. Nie bolał mnie bardzo, ale niepokojąco dawał o sobie znać. Znajoma fizjoterapeutka pokazała mi ćwiczenia przynoszące ulgę i powiedziała, że dopiero w kolejnej ciąży da mi się we znaki.
Niestety miała rację.
Kiedy drugie dziecko na dobre rozgościło się u mnie w brzuchu (około 5 miesiąca) ból pleców zaczął się robić nieznośny. Poza bólem czułam zmęczenie mięśni, jakbym dźwigała ogromny balast (a brzuch jeszcze nie był aż tak duży). Przestały pomagać ćwiczenia ze szkoły rodzenia (prowadzone przez doświadczoną fizjoterapeutkę), nie pomogło zwolnienie z pracy (młode matki wiedzą, że nieraz właśnie w pracy odpoczywa się od rozbrykanych maluchów) i przestał pomagać odpoczynek.
Właściwie nie mogłam zasnąć bez leków przeciwbólowych lub budziłam się z bólu.
Pomyślałam, że może warto udać się na tzw „czary” czyli diagnostykę i terapię metodą NTS.
Poszłam tam jak ociężała i zmęczona słonica.
Po kilkudziesięciu minutach delikatnych działań i założeniu pasa Serola poczułam się zwinna i lekka jak sarenka. W zdziwienie wprawiało mnie własne odbicie w lustrze, bo w ogóle nie czułam tego rosnącego brzuszka! Ból pleców wrócił dopiero po porodzie (z nie bardzo racjonalnych przyczyn zdjęłam pas na parę dni), ale na szczęście fizjoterapeutka Gosia, także metodą NTS szybko przywróciła mnie do stanu sarenki.
Ciąg dalszy historii:
Na wiosnę 2016 roku po raz kolejny mój brzuch stał się domem małego człowieka. Pomna doświadczeń poprzednich ciąż od początku nosiłam pas SEROLA, i co jakiś czas poddawałam się diagnostyce, i w razie potrzeby, terapii metodą NTS. Ze względu na relaksynę — hormon, który przygotowuje układ szkieletowo-mięśniowy do porodu — moje więzadła krzyżowo-biodrowe przez większość czasu były rozciągnięte, ale pas SEROLA pomagał zachować sprawność i radykalnie zmniejszyć bolesność okolicy lędźwiowej.
Lekarz wykonujący mi badania USG pod koniec ciąży zaobserwował, że główka dziecka mniej napiera na szyjkę macicy w porównaniu do kobiet, które nie noszą pasa SEROLA. Efekt ten nie utrzymywał się po zdjęciu pasa, dzięki czemu urodziłam siłami natury zdrowego chłopca. Od razu po porodzie założyłam pas z powrotem, żeby zapobiec niekorzystnym skutkom rozciągania więzadeł krzyżowo-biodrowych. Ból lędźwi, który dokuczał mi po poprzednim porodzie, nie wrócił.
Czy noszenie pasa SEROLA na miednicy w czasie ciąży jest uciążliwe? Tak. Jednak dla mnie jest to znacznie mniejszy dyskomfort niż ból spowodowany nieustabilizowanym stawem SI.
Czy joga dla ciężarnych lub ćwiczenia rozciągające w czasie ciąży pomagają w kwestii rozciągniętych więzadeł stawu krzyżowo-biodrowego? Mi przynosiły krótkotrwałą ulgę wynikającą z rozciągania przykurczonych mięśni. Niestety, z czasem okazało się, że nasilają pierwotny problem niestabilności stawów, co zwiększało bolesność i powodowało kolejne, jeszcze większe, napięcia mięśni szkieletowych próbujących utrzymać stabilność w zastępstwie niewydolnych więzadeł.